Przygotowanie tego „deseru” zaczynamy od posiekania kalarepki na niewielkie kawałki. Następnie wlewamy do rondelka obie śmietanki, dodajemy kalarepkę, doprowadzamy do wrzenia i gotujemy na małym ogniu do miękkości (około 30 minut). Kiedy kalarepka jest bliska rozgotowania, bardzo dokładnie miksujemy ją ze śmietanką na gładką masę. Następnie podgrzewamy masę kalarepkowo-śmietankową i rozpuszczamy w niej agar. Wlewamy do foremek i odstawiamy do lodówki. Kiedy panna cotty zastygną, wyciągamy je z foremek i serwujemy z dodatkiem dobrego octu balsamicznego oraz posypaną na górze nasionkami czarnuszki. Śmietankowo-mdławy smak kalarepki świetnie kontruje czarnuszka, a ocet balsamiczny dodaje zarówno słodyczy, jak i delikatnego kwasu. Świetna, ciesząca również oko przystawka, a raczej klasyczne amuse bouche. Widoczne na zdjęciach kwiatki, to nic innego jak kwiaty czarnuszki – wyhodowane osobiście przez Łukasza na balkonie. ta, jest jednym z kilku włoskich przysmaków, które Polacy pokochali i zaadoptowali. Ale żeby nie było tak zwyczajnie – panna cotta powstała, jak zapewne się domyślacie, z kalarepy. Wiemy, brzmi to troszeczkę podejrzanie, ale uwierzcie – wyszła nam bardzo ładna i smaczna przystawka, lub przerywnik spożywany między większymi daniami.